Świadectwa

Bardzo prosimy, podziel się Twoim doświadczeniem Wielkiej Pokuty. Niech nasza modlitwa, pokuta i świadectwo idą na cały świat. Twoja opowieść o Wielkiej Pokucie może zmienić czyjeś życie.

Wysyłajcie Wasze świadectwa na adres: [email protected].

 

Podczas tego wielkiego wydarzenia przebywałam (i nadal tu jestem) w Hallgarten. Tego dnia od rana padał deszcz, podczas transmisji, w momencie kiedy ojciec Enrique powiedział, że modlili się z ojcem Antonello o pogodę, natychmiast zaświeciło słońce. Ogromne przeżycie nawet będąc oddalonym tysiąc kilometrów, czułam moc Bożego działania i jestem przekonana, że z zasianego obficie ziarna będą z czasem wspaniałe owoce.

Zostałam zaproszona przez Pana Boga do udziału w Wielkiej Pokucie, za co jestem Mu ogromnie wdzięczna.
Gdy zbliżał się ten czas, Bóg pokazywał mi jak ważne jest to, abyśmy jako Polacy, ja, jako kobieta, żona i matka, taką modlitwę do Niego zaniosła właśnie tam na Jasnej Górze.
Czarny marsz polskich kobiet, żon, matek z małymi dziećmi,wypowiadającymi się odważnie za aborcją, sprawiały, że pragnienie tej modlitwy przebłagalnej we mnie było z dnia na dzień coraz silniejsze.
Jasna Góra to dla mnie miejsce wyjątkowe, bo do Niej Matki Boga zanoszę moje życie, ona opiekuje się moją rodziną, pomaga każdego dnia pokonywać zło. 
Gdy stanęłam przed Jej ołtarzem moja radość była ogromna.
Mam Jej za co dziękować i o co prosić, uświadomiłam sobie będąc tam, że Ona od wielu lat zaprasza mnie do siebie, pragnie bym Jej powierzała swoje troski.
W sobotę około godziny 10 dotarłam wraz z grupą mam na Wały Jasnogórskie, pogoda była piękna, nawet zaświeciło tego dnia mocno słońce, ludzie wciąż dochodzili, było to dla mnie bardzo budujące, że tyle Polaków przybywa tutaj by Boga prosić o przebaczenie. Brzmiał donośny, piękny śpiew, modlitwa, czuło się Ducha Bożego, cieszyłam się bardzo, że mogę tutaj być, czułam, że to ważny dla mnie czas.
Po obiedzie była odmawiana koronka do Bożego Miłosierdzia, ludzi wciąż przybywało, było to naprawdę wzruszające. Potem Msza Św., kazanie księdza Glasa, każde słowo mocno dotykało mojego serca i wciąż mocniej zdawałam sobie sprawę jak bardzo mamy jako Polacy za co Boga przepraszać.
Zaczynał się czas, który dla mnie był niesamowicie wyjątkowy i niepowtarzalny, gdy Jezus Eucharystyczny przechodził między nami, poczułam się jakbym była w Jerozolimie wówczas gdy On wjeżdżał na osiołku, poczułam w sercu przeogromną miłość do Jezusa, wdzięczność do Boga za to, że dał nam Swojego Syna, za to, że On oddał za mnie Swoje życie, że umarł za wszystkich Polaków na krzyżu, że wtedy na Golgocie widział nas wszystkich, to była chwila niezwykle doniosła, dla mnie niezapomniana, która wyryła się mocno w moim sercu.
Potem wybrzmiały świadectwa dwóch mężczyzn, bardzo mocne.
Bardzo też wzruszającym momentem było pojawianie się na murach Wałów Jasnogórskich imion dzieci w różnych językach, każdy wiedział, że to imiona dzieci zabitych podczas aborcji, dzieci utraconych.
Następnie zabrzmiała z mocą modlitwa wypowiedziana przez księdza Glasa, modlitwa egzorcyzm nad Polską, każde jej słowo przenikało jak miecz moje serce, czułam, że dzieje się COŚ naprawdę ważnego dla Polski, że jest to chwila wyjątkowa.
Panowało niesamowite skupienie, atmosfera modlitwy, zjednoczenia.
Dziękuję Bogu za Wielką Pokutę, za ten czas przepięknej, głębokiej modlitwy.
Wierzę głęboko, że Bóg okaże nam Swoje miłosierdzie.

NIECH BĘDZIE POCHWALONY JEZUS CHRYSTUS !!!

Wybrać się na Wielką Pokutę nie było łatwo, za każdym razem kiedy umówiłam się z kimś że jedziemy za dwa dni okazywało się że jednak ta osoba nie jedzie. Bliscy jechali ale mieli przepełnione samochody, znaleźli się i tacy którzy z troską odradzali mi w ogóle jechać. Już nie mówię o tym że przed sobotnim wyjazdem dziwne sprzeczki z mężem czy koszmary musiały mieć miejsce. Jednak ja od pierwszej chwili kiedy dowiedziałam się o tym wydarzeniu wiedziałam że zły będzie mieszał ale że nie dam się i pojadę. Tak też się stało, w końcu jedna ze znajomych z mojej wspólnoty postanowiła że pojedzie i chętnie mnie weźmie.

 Wyjeżdżając z domu poprosiliśmy dobrego Boga żeby udało się jakoś sprawnie dojechać na czas, żebyśmy znaleźli dobre miejsce parkingowe i byli na tyle blisko ołtarza żeby widzieć i słyszeć wszystko co się  dzieje, prosiliśmy też żeby udało się spotkać z wszystkimi z naszej wspólnoty na miejscu. Na każdą z tych próśb Pan odpowiedział. Dojechaliśmy bardzo szybko nie było żadnych korków, miejsce postojowe znaleźliśmy bez problemu kiedy weszliśmy na błonia było mnóstwo miejsca, z ludźmi ze wspólnoty w zasadzie nie szukaliśmy się bo wszyscy nawet bez telefonów wyłapaliśmy się z tłumu bez problemu. 

Cały dzień modlitwy był niezwykły, każde słowo wypowiadane przez księży czy osoby świeckie do mikrofonu wpadało w serce jak jakaś utracona jego część. Miałam wiele obaw, czy wytrzymam tyle godzin w takim ścisku na polu w zimnie, ale wiedziałam że to ma być POKUTA i mam nie patrzeć na przeciwności tylko modlić się i trwać w Panu z całych sił. 

Pewnie było by o wiele trudniej gdyby nie wspólnota tam po raz kolejny doceniłam jak wielkie ma ona znaczenie wiem że gdyby niebyło obok mnie tych z którymi wspólnie modlimy się z którymi przechodzimy przez wiele duchowych trudności nie wytrwała bym z taką nieustanną radościom w tym miejscu. Pan zsyła na nas niezliczone łaski przez tych z którymi trwamy w uwielbieniu Pana. 

Od chwili wyjścia z samochodu do samego końca Wielkiej Pokuty mimo tego że była na swój sposób bolesna to radość wypełniała moje serce bez ustanku, wciąż i bezkońca miałam uśmiech w swoim wnętrzu i na ustach. Dobry Bóg wylał wiele prywatnych łask na mnie i moją rodzinę widziałam jak mój nieżyjący od wielu lat dziadek w modlitwie przebaczenia pozostawia za sobą jakąś część czyśćca. Trudno mi to opisać ale myślę że doznał jakiejś wielkiej ulgi. 

Kiedy w trakcie  trwania konferencji Ojców Antonello i Henrique wybrzmiała piękna modlitwa wyrzeczenia się wszelkich demonów śmierci i kiedy „przed Maryją Matką Polski z całego naszego serca" przebaczaliśmy wszystkim tym którzy mordowali polaków i jednoczyliśmy się z Jezusem ukrzyżowanym i wyśpiewywaliśmy AMEN AMEN AMEN... i sami prosiliśmy Dobrego Ojca o wybaczenie, za moimi zamkniętymi oczami pojawił się obraz w którym czarne postacie z opuszczonymi głowami wychodziły ze zgromadzonego tłumu i opuszczały miejsce naszej modlitwy, te demony nie krzyczały nie szarpały się i nie podnosiły na nikogo wzroku nie wzbudzały też we mnie strachu bo były pokonane, ich postawa mówiła że nie mogą tutaj już nic uczynić że nie mają tu żadnej mocy. Taki obraz wychodzącego tłumu demonów miałam jeszcze dwa razy w ciągu tego dnia, ale nie umiem odtworzyć w których dokładnie chwilach. Po zakończeniu tej modlitwy Ojciec poprosił aby powiedzieć do swojego sąsiada: „Twoje serce jest wolne" w wielkiej radości pomyślałam że wyślę te słowa do moich bliskich i z pewną niepewnością reakcji osób do których mam pragnienie to napisać wysłałam smsa do 5 osób jedna z tych osób co do której miałam największą niepewność zadzwoniła zdziwiona o co chodzi bo człowiek ten właśnie po kilku latach bez Sakramentu spowiedzi postanowił zrobić porządny rachunek sumienia o czym oczywiście nie wiedziałam, kiedy zakończył go nagle dostała taką wiadomość, myślę że te słowa były właśnie dla niego choć nie był w tym czasie na Jasnej Górze ale Bóg działał w całym narodzie.

Kiedy wieczorem wysłuchaliśmy Świadectwa Pana Dokowicza, kiedy imiona dzieci były wyświetlane na murach, Pan dał mi obraz w którym po lewej stronie Ołtarza pojawiły się wysokie rozświetlone jasnością białe schody po których kroczyli Aniołowie, jasne postacie w białych sukniach w rękach miały dzieciątka zawinięte tak jak zawija się w szpitalu noworodki po pierwszych badaniach i podaje rodzicom gratując narodzin dziecka. Anioły wchodziły w zgromadzony tłum i kładły dzieci na rękach ludzi. Były to dzieci nie tylko zabite ale także utracone. Rodzice dostawali swoje nienarodzone dzieci aby móc je ukochać i stworzyć z nimi relacje. Obraz ten stał się dla mnie o wiele jaśniejszy kiedy będąca zemną znajoma wyznał po spotkaniu że straciła dziecko i czuła tam wyjątkową jego obecność.  

Na koniec kiedy Ksiądz Piotr Glass zakończył egzorcyzm i ludzie zaczęli wychodzić a my jeszcze przez jakiś czas w niewypowiedzianej radości trwaliśmy w uwielbieniu Boga za te niezwykłe dzieła dostałam ostatni przepiękny obraz w którym znów z lewej strony Ołtarza stał jakiś święty nie umiem powiedzieć który, ale był to ktoś z bardzo odległych czasów co można było poznać po ubiorze. Stał oświecony od góry i z wielkiej ciemności wyprowadzał dusze do światła które go oświetlało, wyprowadzał tłumy dusz z czyśćca, dosłownie tłumy dusz, które z jakiś przyczyn nie mogły wyjść wcześniej z czyśćca a to wszystko co wydarzyło się w czasie tej Wielkiej Pokuty uwolniło je. CHWAŁA PANU

Wszystko to co tu napisałam opowiadałam także Księdzu egzorcyście który duchowo mnie prowadzi, stąd odważyłam się te niezwykłe obrazy uznać za prawdziwe i pochodzące od Ducha Świętego, jednak oddaje je także pod Państwa rozeznanie i konfrontację z innymi świadectwami i Państwa ocenami. Możecie Państwo w dowolny sposób użyć mojego świadectwa w całości lub fragmentach jeśli tylko gdzieś może ono oddać Chwałę naszemu najwspanialszemu Panu i Zbawicielowi a także jego i naszej Najukochańszej Matce Marii. Z serca dziękuję Wam za to że wzięliście na siebie tyle ataków złego i bez lęku daliście Bogu przez swoje osoby doprowadzić do tej pokuty Niech Matka Najświętsza otuli Was wszystkich z Ks. Piotrem w szczególności swoim Płaszczem Czystości i Sprawiedliwości. 

Z Bogiem

W tym dniu miałam mieć imprezę integracyjną na 350 osób. Gdy usłyszałam na mszy św o tym wydarzeniu pomyślałam szkoda że nie w innym terminie, mam przecież imprezę. Weszłam na stronę internetowa Wielka Pokuta. Myśli nie dawały mi spokoju, szczególnie zdanie że jak Jezus będzie na pierwszym miejscu to wszystko będzie na właściwym miejscu. Bijąc się z myślami, zaczęłam myśleć żeby jechać do Częstochowy i nie iść na imprezę. Z drugiej strony tylu osobom potwierdziłam i dla moich przełożonych jest ważne aby pracownicy przyszli i się dobrze bawili, tym bardziej że z mojego 4 osobowego działu byłam tylko ja i jeszcze jedna koleżanka. W tym czasie zaczęłam się modlić Różaniec , Koronka do Bożego Miłosierdzia i Droga Krzyżowa. Z wielką obawą powiedziałam mężowi że chcę jechać na Wielką Pokutę i zrezygnuję z imprezy. Ku mojemu zdziwieniu mąż przyjął to z aprobatą. Moja mama przekonywała mnie ze powinnam iść na imprezę i duchowo łączyć się z tym wydarzeniem. Ostatecznie podjęłam decyzję że pojadę (250km)na Wielką Pokutę i po tym wydarzeniu na imprezę. Zazwyczaj jak jadę dłużej to ogarnia mnie znużenie, tym razem było jakoś inaczej byłam niesamowicie spokojna. Przed Częstochową nawigacja odmówiła posłuszeństwa. Roboty drogowe przed Częstochową, korki w mieście. Byłam spóźniona. Mój anioł stróż był przymnie  i wszystkim się zajął przeprowadził mnie przez korek, znalazł miejsce do zaparkowania dość blisko  i choć stałam na końcu pod drzewami to cieszyłam się że mam taką dobrą miejscówkę. Przeżycie było niesamowite, nie czułam zmęczenia, nie miałam problemów z klęczeniem (zawsze jest to kłopot a tu jeszcze na kostce brukowej i tylko kawałek użyczonej od P. Renaty, cienkiej gąbki pod kolana). Niesamowity spokój i radość przepełniały moje serce że tam jestem, że powstała taka inicjatywa, że było tyle o miłości Jezusa do nas, do naszego narodu że było to wydarzenie tylko dla Pana Boga i ani słowa o polityce. Po 20:00 ruszyłam w drogę powrotną ale najpierw miałam wstąpić na imprezę. Uprzedziłam przełożonego że zjawię się dopiero ok północy. I tu kolejne doświadczenie łaski Bożej, warunki drogowe idealne dopiero za Piotrkowem Trybunalskim zaczęło mżyć delikatnie, ruch w sam raz, nie było kłopotu z oślepiającymi światłami, szalejącymi kierowcami i to co mnie zdziwiło najbardziej to że nie czułam żadnego zmęczenia tylko spokój i nigdy wcześniej tyle nie rozmawiałam z moim Aniołem Stróżem. Pan Bóg dał mi poznać nad czym muszę szczególnie pracować, co Mu się nie podoba.Szczęśliwie dotarłam na miejsce, zazwyczaj całą imprezę spędzam na parkiecie. Tym razem moje nogi były jak ze stali, w ogóle nie czułam muzyki. Byłam spokojna i pewnie podchodziłam do kolegów i koleżanek żeby z nimi zamienić słowo (zawsze mam z tym problem, boje się odrzucenia, że nie będzie o czym rozmawiać albo że zapadnie niezręczna . Byłam tak szczęśliwa że nawet ze spokojem rozmawiałam z  kolegą z którym nigdy nie było pozytywnych relacji, zawsze z chłodem i na dystans. Wystarczy powiedzieć że 10 lat razem pracujemy i tylko my dwoje jesteśmy na Pan - Pani. I relacje się ociepliły właśnie teraz choć nadal jesteśmy na Pan - Pani. I serdecznie porozmawiałam z koleżanką z którą  się nie lubimy i rywalizujemy. I też nasze relacje się poprawiły. W niedziele odwiedziłam bratową  i poprosiłam o przebaczenie i sama jej przebaczyłam. Dzięki tej modlitwie, temu trwaniu na niej, Pan Jezus pozwolił mi poznać kiedy Go ranię, jestem bardziej wyczulona na własne grzechy, moja wiara się umocniła i odkrywam nie znane mi dotąd oblicze Boga, moje serce przepełnia niesamowity spokój i ufność Jezusowi. Jeszcze bardzo dużo mam do zrobienia, często upadam, ciężka praca przede mną aby moje serce było miłe dla Boga. Ufam ze z Jego pomocą przejdę wyznaczoną mi drogę i wypełnię Jego wolę. Nie wyobrażam sobie życia bez Boga.

WIELKA POKUTA TO W POŁĄCZENIU Z INTRONIZACJĄ JEZUSA CHRYSTUSA NA KRÓLA POLSKI NAJWIĘKSZE WYDARZENIE W HISTORII POLSKI. Podczas uroczystości widzieliśmy ja, moja żona, koleżanka żony i pani, która przyjechała z nami busem nad Jasną Górą parę orłów. Było to gdy na podeście byli dwaj księża z Brazylii, którzy odwrócili uwagę ludzi na placu. Orły widział również kierowca, który siedział w busie. Nikt oprócz mnie nie potraktował w pierwszym momencie obecności orłów jako symbolu, tym bardziej świadczy to o prawdziwości tego o czym piszę. Zaczęło się to o czym można przeczytać w przepowiedniach mistyków chrześcijańskich, o tym, że Polacy jako naród wybrany, po Wielkiej Pokucie i Intronizacji Jezusa Chrystusa na Króla Polski (akt ten został już w Częstochowie odczytany przez biskupa ) staną się jako kraj potęgą, będą mieli oddane za bezcen to co mieli za bezcen odebrane. Potrafię to udowodnić i wiem co znaczą słowa Papieża Jana Pawła II : "Nie lękajcie się". 

Na Wielkiej Pokucie zobaczyłam jak wielką moc ma przebaczenie i błogosławienie krzywdzicielom...(to tak odnośnie Niemców i obozom zagłady, odnośnie Katynia i Wołynia...) ale przecież w życiu może być podobnie... Bardzo chciałabym mieć odwagę rozważać i próbować naśladować te z pozoru przejadłe ale żywe słowa, w których musi coś być... W tym musi być moc...! Jakże wielka..

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
 
Na początku składam wyrazy uznania dla organizatorów, którzy podjęli się przygotowania i przeprowadzenia tego wydarzenia. Jestem Wam bardzo wdzięczna, bo takie wydarzenie było KONIECZNE. Dziękuję.
 
To co mi dało to wydarzenie, to namacalne dotknięcie wspólnoty ludzi, którzy nie wstydzą się publicznie pokutować oraz uczestniczenie we wspaniałej modlitwie podczas czuwania przy Najświętszym Sakramencie, swoistym egzorcyzmie nad Polską. Ten głęboki spokój i radość z drogi wolności do jakiej wzywa mnie Maryja. I choć jestem w czasie gdzie ciągle szukam swojego powołania życiowego, choć mam już 26 lat, to poczułam się niesamowicie obdarowana wtedy właśnie u tronu Matki, poczułam, że rozwiązanie w moim życiu nadchodzi, myślę, że ta modlitwa przebłagalna "zdjęła" z mojego umysłu jakąś niemoc życiową, jestem Bogu za to wdzięczna. Nie wiem jaką drogą mnie poprowadzi i co znajdę za zakrętem codziennych sytuacji, ale to przebłaganie niewątpliwie zbliżyło mnie do Boga. Ważna była dla mnie obecność hierarchów kościelnych, szkoda że tylko tylu, ale obecność abp Gądeckiego rozwiała wszelkie wątpliwości co do "legalności" tego wydarzenia. Proszę mnie źle nie zrozumieć, ale całkowicie ufam Kościołowi i staram się żyć w posłuszeństwie jemu, a jakieś wydarzenia nie mające aprobaty kościelnej są samowolką na gruncie religijnym i w konsekwencji tylko szkodzą. Natomiast Wielka Pokuta okazała się być strzałem w dziesiątkę. Również poruszone w homilii zagadnienia, zwłaszcza odniesienie się do tzw. "grzechu międzypokoleniowego" uspokoiło moje serce, że Bóg zerwał już dawno te więzy grzechów moich przodków, jeśli tylko ich spowiedź sakramentalna była ważna.

To co chcę jeszcze napisać, to podziękowanie za piękne świadectwa, które posłużyły mi w rozmowie z moją niepraktykującą przyjaciółką, a dla koleżanki którą wzięłam ze sobą było to wielkie wydarzenie i pomogło jej w tej trudnej sytuacji życiowej, w której się znalazła. Dziękuję jeszcze raz. Mam nadzieję, że będzie kontynuacja tego wydarzenia. :)

Wszelkiego błogosławieństwa dla całej "ekipy" Wielkiej Pokuty.

Włączyłam się z wami na spotkaniu z ojcem Danielem na przeprośnej Górce miałam flagę byłam niesamowicie poruszona tym spotkaniem na Jasnej Górze w autobusie jak miałam inne autobusy siostrami zakonnymi księżmi płakałam oni mi machali ja im też Bóg kocha jak się gromadzimy w jego imię Jak się łączymy duchowo widziałam jak podczas podniesienia i błogosławieństwem Najświętszym Sakramentem gołąb usiadł na szczycie przygotowanego ołtarza to był dla mnie znak że duch święty jest z nami czułam jakby moją rękę trzymał Anioł w górze Dziękuję Bogu za wszystkie otrzymane łaski i za te wydarzenie które przeżyłam głęboko duchowo. ( bardzo przeżywałam że nie mogę być na Jasnej Górze ponieważ z mojej parafii nie była organizowana pielgrzymka sama też nie zdobyłam się na odwagę by wyjść z taką propozycją dołączyłam się do grupy z Pułtuska z osobami świeckimi w trakcie dotarło do mnie że choć nie jestem na Jasnej Górze ale jestem blisko Mogę Boga przeprosić za moje grzechy dlatego wiem że Dzięki niemu to wszystko było tak przeżyłam to wewnętrznie pięknie bardzo pięknie Jestem w trakcie odmawiania drugiej nowenny Pompejańskiej I w moim życiu dzieją się niesamowite rzeczy przez Maryję jej łącznik różaniec zachęcam wszystkich do odmawiania różańca poprzez nowennę pompejańska wy prosimy jeszcze więcej niż chcemy Maryja nikomu nie żałuję swoich Łask wystarczy ją o to poprosić a ona wszystko wyprosi dla nas u Syna Swojego.) Bóg kocha jak się gromadzimy Imię Jego Alleluja Alleluja

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus,

Mimo, iż o Wielkiej Pokucie słyszałem dużo wcześniej to na sam wyjazd zdecydowałem się na kilka dni przed samym wydarzeniem. I wcale nie dlatego, że jestem sceptykiem, bo nie jestem, ale decyzja ta musiała we mnie, po prostu, dojrzeć.

O istnieniu rzeczywistości duchowej (oprócz tej materialnej) byłem przekonany dużo wcześniej zanim zacząłem trafiać na konferencje ks.Piotra Glasa czy ks.Dominika Chmielewskiego i zanim zatkałem się z twórczością Pana Dokowicza i Bodasińskiego. Wszystko o czym oni mówią jest dla mnie bardzo bliskie i cieszę się, że znajdują siłę i determinację do tak potrzebnej nam wszystkim ewangelizacji.

Cieszę się, że mogłem być na Jasnej Górze i wielbić Boga.

Jezu Ufam Tobie!

 

Przeżyłam wielką pokute bardzo osobiście.Tam było czuć miłość Bożą namacalne całe moje serce było ogarnięte @ ciepłem wogole nie chciało mi się jeść.Jedynie się modlic. Czuje się silniejsza. Dzięki Ci Panie za twą miłość do nas grzeszników.

O Wielkiej Pokucie dowiedziałam się „przypadkiem” przez Skypa, od 80 letniej p.Teresy z Polski, która powiedziała, że się wybiera 15 października do Częstochowy. Zaczęłam szukać informacji w Internecie, ale nic nie mogłam znaleźć na katolickich portalach. Dobrze, że  trafiłam na Waszą stronę.

Od samego początku czułam, że jest to coś, w czym chcę uczestniczyć. Wydrukowałam teksty i zaczęłam codziennie odprawiać Jerycho. Moje serce napełniło się nieoczekiwaną radością i światłem. Godziny modlitwy mijały jak jedna minuta. Nagle okazało się, że szybciej wykonuję to, co mam do zrobienia i pozostaje jeszcze dużo wolnego czasu!

Powysyłałam znajomym link do Wielkiej Pokuty, żeby duchowo łączyli się z tym wydarzeniem.

Wprost nie mogłam doczekać się 15 października.

Po katechezie wróciłam do domu i włączyłam komputer. Boże, spraw, żeby był Internet! Był! Na Jasnej Górze trwała Koronka do Miłosierdzia Bożego, u nas mijała 19.00. Przez pięć kolejnych godzin, do północy, nie odrywałam się od ekranu. Serce biło mi jak młotem, do oczu napływały łzy żalu i wdzięczności. Modliłam się z tysiącami moich Rodaków i wprost namacalnie czułam, jak spływa na nas Miłość i Miłosierdzie. Jakby Wielka Światłość zstępowała na ziemię. Tego nie da się wyrazić żadnymi słowami.

Przez następne dni mogłam mówić tylko o tym wydarzeniu. Miałyśmy akurat kilkudniowe spotkanie sióstr misjonarek posługujących w diecezji Astana, więc opowiadałam, komu się dało.

Wielka Pokuta w znaczący sposób zmieniła moją codzienność. Ożywiła wiarę, wlała  nadzieję,  dodała nowego zapału do … pokutowania. Tyle razy słyszałam to biblijne wezwanie Matki Bożej, a dopiero teraz tak jasno zaczęłam je rozumieć. To takie proste: zamiast się denerwować, że coś układa się nie po mojej myśli, że znów trzeba coś za kogoś zrobić, po prostu staram się to przyjąć w duchu pokuty. Najlepszą pokutą jest przyjmowanie z miłością wszystkich okoliczności życia.

Dziękuję Bogu za ludzi, którzy przygotowali i poprowadzili Wielką Pokutę.

Od początku wiedziałem, że muszę być na Wielkiej Pokucie. W jakiejś mierze ze względu na uznanie i zaufanie dla Organizatorów znanych wcześniej z internetu, ale przede wszystkim z intuicyjnie wyczuwanego poczucia obowiązku. Wiedziałem, że prawie na pewno nikt z mojej szerokiej rodziny nie pojedzie  i że powinienem jakoś wystąpić jako jej reprezentant. Już pod koniec września przyszło mi do głowy że powinienem odprawić nabożeństwo pięciu pierwszych sobót wynagradzające Niepokalanemu Sercu Maryi.  Zacząłem zatem w pierwszą sobotę października. Myśl o wynagradzaniu w jakiś sposób za grzechy swoje i innych ludzi towarzyszy mi od tego dnia cały czas.
To poczucie było tak silne w Częstochowie że w czasie modlitwy prowadzonej przez ks. Piotra Glasa przed oczami przesuwały mi się konkretne twarze moich krewnych i niektóre jawne grzechy popełniane w mojej rodzinie - rozwody, pijaństwo, aborcje, agresywna niewiara, bluźnierstwa, materializm, kłótnie. Także moje osobiste grzechy, których sporo nazbierało się przez 47 lat mojego życia.
Muszę przyznać, że aby tam się znaleźć musiałem pokonać spory duchowy opór. Nagle pojawiło się tysiące powodów, aby nie jechać: zimno, zmęczenie, mnożące się wątpliwości, pokusa ograniczenia się tylko do obejrzenia transmisji telewizyjnej, a nawet drobne awarie w domu w sobotę rano.  Wsiadłem w końcu do samochodu o 13.00 aby dotrzeć pod Jasną Górę punktualnie o 15.00. Miejsce parkingowe znalazłem - o dziwo -  bez najmniejszego problemu. Na Błoniach uderzył mnie panujący tam wielki spokój. Stutysięczny tłum i ogromny pokój. Ludzie spowiadali się, słuchali konferencji Ks. Piotra, modlili się. Potem wspaniała Msza Święta pod przewodnictwem Ks. Arcybiskupa Gądeckiego i odczytany na koniec Akt Intronizacyjny. Wierzę, że Wielka Pokuta i czekająca nas Intronizacją są ze sobą ściśle związane.  I wreszcie pełna głębi (powiem jednak szczerze, że głośna  muzyka nie sprzyjała mojemu skupieniu) adoracja.  Czekamy na 19 listopada. Matka Boża i jej Syn nie wypuszczą nas już z ręki. Jezu Ufam Tobie.

Mój pobyt na Jasnej Górze w dniach 14-15 października był głównie związany z obowiązkowym dla mnie spotkaniem formacyjnym ... a więc głównym celem nie była Wielka Pokuta. Liczyłam jednak nieśmiało, że uda mi się „wślizgnąć” w jakąś część spotkania ... i udało się ! Uczestniczyłam w tym, co najważniejsze: w Eucharystii i Adoracji. Jestem zdumiona, tym co się tam dokonało, zdumiona całą organizacją spotkania, zdumiona pomysłem. To kolejny dowód na to, jak pięknie i mocno może działać Bóg przez ludzi, którzy Mu się oddają. Doświadczyłam tego również bardzo osobiście, stąd właśnie moje świadectwo. Spotkałam się wręcz „namacalnie” z Maryją, która przyszła do mnie w nieznajomym człowieku ...

Kiedy w piątkowy wieczór schodziłam z Jasnej Góry obserwując trwające tam przygotowania do Wielkiej Pokuty, stanął przy mnie mężczyzna mówiąc: „Siostro, Maryja czeka na Ciebie” ... powtórzył, to kilka razy, dodając jeszcze co nieco J następnie pomodlił się nade mną i odszedł .... tajemniczy NIEZNAJOMY, który nazwał siebie APOSTOŁEM MARYI. Dzisiaj już wiem, kto to był – Opatrzność Boża była dla mnie łaskawa i pomogła J ... wiem, że był to jeden z tych ODDANYCH, w którym i przez którego Bóg czyni wielkie rzeczy.

Dlaczego było to dla mnie tak osobiste i mocne dotknięcie? Otóż – podczas przeżywanych w sierpniu rekolekcji nagle i niespodziewanie bardzo ożywiła się moja uśpiona relacja z Maryją. Z dnia na dzień wzrastał we mnie zachwyt Maryją i wiedziałam, że nie jest to moja zasługa, że jest mi to po prostu dane jako dar, łaska.  Podczas spowiedzi kapłan zaproponował mi coś więcej – ODDANIE SIĘ MARYI i to nie tylko pod opiekę, ale W NIEWOLĘ. Moje serce wydawało się być gotowe i uczyniłam na modlitwie osobistej akt oddania. W nocy śnił mi się św. Jan Paweł II, który błogosławił mnie Najświętszym Sakramentem. Kiedy wstałam, zastanawiałam się: skąd Jan Paweł II? ... ponieważ nie myślałam o nim. Zinterpretowałam to sobie w ten sposób, że ten, który był „TOTUS TUUS” błogosławi moje oddanie J J. Mijały dni ... w codzienność wkradł się pośpiech, obowiązki „kradły” modlitwę, skupienie ... ale w głębi serca co jakiś czas rodziła się potrzeba głębszego oddania Maryi, wzmacniało się przekonanie, że ten akt który uczyniłam w dwóch, może trzech zdaniach, to jeszcze nie to ... że potrzeba czegoś więcej ....

I oto JASNA GÓRA ! Maryja przychodzi przez „posłańca” i mówi delikatnie a zarazem bardzo mocno, że CZEKA ... wiedziałam na co czeka J.

To spotkanie poruszyło mnie bardzo mocno. OD DAWNA POSZUKUJĘ SWIATŁA NA DROGĘ, WOŁAM DO PANA ... Pan daje łask wiele, ale to w czasie WIELKIEJ POKUTY ma dla mnie szczególną wartość. Kiedy wróciłam z Częstochowy do domu, odkryłam coś, czego wcześniej nie znałam: 33 dniowe ćwiczenia duchowe przygotowujące do aktu osobistego oddania się w niewolę Maryi wg św. Ludwika Marii Grignion de Montfort. Całym sercem wchodzę w to. Startuję 5 listopada, by 8 grudnia w uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP oddać się Jej w niewolę. Pragnę, by było to oddanie bez granic. Pragnę uczyć się oddawać i oddać wszystko, ufając, że Maryja doprowadzi mnie do upragnionego celu, którym jest zjednoczenie z Panem już tu na ziemi a później w wieczności.

W CZASIE WIELKIEJ POKUTY MARYJA WEZWAŁA MNIE BARDZO JASNO DO CZEGOŚ WIĘCEJ. ODKRYJ AKT ODDANIA ŚW. LUDWIKA, MOŻE I CIEBIE WZYWA ZATROSKANA O KOŚCIÓŁ MATKA. J

Kiedy po raz pierwszy przeczytałam o Wielkiej Pokucie zapragnęłam uczestniczyć w tym wydarzeniu.Udało mi się zachęcić mojego proboszcza do wyjazdu i zorganizowaliśmy, jako jedyna parafia w moim mieście, wyjazd .Nawet nie zebrał się cały autokar z prawie 50 tys. miasta. Ale przyjechali ci, którzy odczuwali potrzebę wzięcia udziału w tym niepowtarzalnym wydarzeniu. Bogu wystarczyło 10 sprawiedliwych ... nas było 30-stu. Dla  wszystkich było to wielkie przeżycie. Dla mnie już samo przebywanie pośród tego ogromu ludzi było wspaniałe, panował taki porządek i taka życzliwość. Młody mężczyzna oddał swoje krzesło starszej  pani . Ksiądz ,który stał długo pod murem i spowiadał, nagle otrzymał gorącą zupę. Bardzo przeżyłam wprowadzenie do Eucharystii ks. Dominika. Warto tak przygotowywać się do każdej Eucharystii, by wydawała w nas owoce, byśmy prawdziwie nieśli w sobie Chrystusa ludziom, by ON mógł w nas  i przez nas działać, żyć. Jednak najbardziej doświadczyłam  wielkiego przeżycia w momencie modlitwy prowadzonej przez ks.Piotra Glassa. Kiedy była mowa o nienarodzonych dzieciach, ja dziękowałam Bogu za moja Mamę, która mnie urodziła mimo wielkich trudności niemal tracąc swoje życie. Wtedy spływały mi po twarzy łzy wdzięczności, ale tez prośby o wybaczenie, że nie byłam przy niej w godzinie jej śmierci. Kapłan w pewnym momencie zachęcał, by otrzeć łzę komuś ..... Ja ucałowałam otartą moją łzę i odczułam w sercu uśmiech wybaczenia mojej Mamy. Odczułam niewysłowioną ulgę i radość, jakby mi ktoś zdjął z serca jakiś ogromny ciężar . Nie potrafię opisać uczucia tej ogromnej wdzięczności Bogu Ojcu za to uwolnienie, za to wybaczenie. Wróciłam do domu odmieniona, silniejsza i odważniejsza do czynów miłosierdzia w mojej rodzinie i w pracy , w mojej parafii. Bóg tam w Częstochowie podczas modlitwy tak hojnie obdarzył nas MIŁOŚCIĄ, byśmy nią umocnieni zanieśli do swoich środowisk DOBRO. Aby zło dobrem zwyciężać, by przerwać tę spiralę złego - tych podziałów w rodzinach, nieszanowania życia poczętego. Chwała Panu!!!

Bardzo żałuję, że nie mogłam być na Jasnej Górze 15 października 2016 w czasie Wielkiej Pokuty. Wnuki u mnie spały i oglądać mogłam odtwarzanie filmów dopiero w niedzielę po południu i mszę św. w poniedziałek rano. Podziwiam tych, którzy byli w Częstochowie mimo spodziewanego zimna. Ponieważ stwierdziłam, że Wielka Pokuta, to rzecz dla mnie ważna i ode mnie zależna, tę wieczorną Pokutę przeklęczałam i powtarzałam na głos, gdy trzeba było. Zbudziłam się w poniedziałek z uczuciem oczyszczenia, znów ze zdolnością trzeźwego myślenia. Przypomniałam sobie imiona tych, którym trzeba było jeszcze przebaczyć, a w niedzielę ich nie pamiętałam. Stwierdziłam, że jeśli wszystkim przebaczałam, to im też, że im się udało – po prostu nie było problemu. Przebaczanie osobom z historii też spowodowało uwolnienie mojego rozumu, przejście więc do myślenia: co ja mogę zrobić w sytuacji, w której się znajdujemy jako Polska i Kościół. Pierwszym takim i to miłym zadaniem uznałam przeczytanie jeszcze raz lektur szkolnych. Drugie zadanie to służba w Kościele, w której już zresztą jestem jako ewangelizatorka, ale z maksymalnie rzeczową argumentacją i wyjaśnianiem nawet gestów liturgicznych, bo wiele z naszych postaw jest rozmytych i niewyraźnych. Jestem po fizyce i teologii, więc może łatwiej będzie rzeczowo uargumentować moją wiarę, łatwiej mądrzej rozmawiać.

        Wielka Pokuta jest dla olbrzymim świadectwem, jest jakby słuchaniem dalekiego głosu tylu ludzi – ponad stu tysięcy: tego nowego spojrzenia, że przecież nas jest dużo jednakowo myślących. Mam wrażenie, że przy okazji była to lepsza niż białe marsze  odpowiedź na czarne marsze. Róśł w nas duch nasz i Duch Boży. Dla mnie to było coś podobnego do słuchania z tranzystorów nocą na Łęgach Dębińskich w Poznaniu Jana Pawła II (1984) mówiącego w Częstochowie: „Trzeźwymi bądźcie”.  Jak mi marzy się kochający trzeźwy Kościół. Wielka Pokuta to jest początek nauki rzeczowej oceny naszej sytuacji.

         Zaczęłam sprawdzać, czy ludzie słuchają tego, co było na Wielkiej Pokucie korzystając z danych pod udostępnionymi filmami na mojej stronie facebooka. Poniżej zamieszczam wykres obrazujący to słuchanie przez 2 tygodnie po wydarzeniu. Mogę spokojnie powiedzieć, że to wydarzenie jeszcze trwa.  Przeanalizowałam, jaki ustalił się trend po 5 dniach od wydarzenia: wieczorną modlitwę Pokuty włącza co 2 godziny  8 osób, a mszę św. co 2 godziny po 7 osób. Dla mnie jest to dowód, że jest zapotrzebowanie na taką modlitwę. Cenne było kazanie Abpa Gądeckiego wyjaśniające od strony teologicznej istotę i sens przebaczania i uzdrowienia. Myślę, że dobrze byłoby  z Wielką Pokutą przejść na teren parafii  – może włączyć w czas Wielkiego Postu?

Bogu dziękuję za organizatorów spotkania w Wielkiej Pokucie i za każdego człowieka, który zobaczył jej sens. To są nasze skarby.

 

Szczęść Boże,

Panie, proszę niech każdy, kto będzie czytał to świadectwo doświadczy Twojej miłości.

O Wielkiej Pokucie dowiedziałam się przez Internet, przeglądając różne strony chrześcijańskie. Bardzo pragnęłam wziąć w tym udział. Kilkakrotnie mówiłam Bogu, że chcę pokutować za swoje grzechy i uznałam, że to wydarzenie jest zaproszeniem dla mnie. Nie mam własnego samochodu, dlatego bałam się czy będę miała czym dotrzeć na Jasną Górę ale postanowiłam to omadlać i prosić Maryję, że jeżeli taka jest Wola Boża, abym była 15.10 na Wielkiej Pokucie, to niech Ona to wszystko zorganizuje. Zainteresowałam moje znajome, z którymi jeżdżę na różne spotkania ewangelizacyjne i charyzmatyczne. Zadzwoniłam do jednej z nich i dowiedziałam się, że jest organizowany autokar z miasta niedaleko mojej miejscowości i że będzie przejeżdżał przez moje małe miasto. Zapisałam się bez wahania. Bałam się jedynie czy dam radę wytrzymać zimno, bo padało cały czas, a ja jestem strasznym zmarzluchem. W dzień wyjazdu, będąc jeszcze w domu pomodliłam się: "Duchu Święty daj mi siły, abym dała radę fizycznie, aby nie było mi zimno, a jeżeli będzie mi zimno to, Ty rozpalaj moje serce i ciało". Dla mnie ten dzień to było takie spełnienie moich marzeń/pragnień, ponieważ zawsze chciałam być na spotkaniu, które prowadzą o. Antonello, o. Enriqo, i ks. Dominik Chmielewski i przez ponad 25-ć lat nie byłam tak często na Jasnej Górze jak w ciągu tego roku. Pan Bóg dał nam piękną pogodę, aż musiałam rozsunąć kurtkę - było mi ciepło. Siedziałam na samym skraju błoni nie widziałam sceny ale to nie było ważne. Cieszyłam się, że Jezus i Maryja mnie zaprosili. Fantastyczne były konferencje Ojców z Brazylii, mimo zmęczenia nie dali zasnąć:-) Modlitwa słowem "Amen" była niemal mistyczna. Nigdy tak się nie modliłam i nie wiedziałam, że można tak się modlić prostym Amen. Uwielbienie Boga poprzez pieśni było pełne radości i uśmiechu. Bardzo mocno poruszyły mnie świadectwa, szczególnie, gdy przemawiał chyba Pan Bodasiński (tak wnioskuje z barwy głosu); mówił: "Pan Jezus, Jego miłość nie zna granic. Gdziekolwiek teraz jesteś w swoim życiu. Cokolwiek teraz przeżywasz. Cokolwiek dźwigasz. Cokolwiek teraz dźwiga nasz kraj Polska, jakkolwiek ukryte grzechy, kłamstwa. Jezus może się przebić. On stworzył ten świat. Panie Jezu, Ty wszystko możesz..." Próbowałam się nie rozpłakać i te słowa "Jezus może się przebić"... 

Chociaż nie jestem mamą to poruszyły mnie modlitwy, w których ks. Dominik prosił, by kobiety, które dokonały aborcji nadały swojemu dzieciątku imię, by przebaczyły sobie. Jednak takim osobistym bardzo intymnym doświadczeniem była adoracja i przyznam, że długo zastanawiałam się czy powinnam się tym dzielić ale jak to jest napisane: "Bo my nie możemy nie mówić tego, cośmy widzieli i słyszeli" Dz 4, 20 

Tak jak wspominałam, siedziałam/klęczałam na skraju błoni nie widząc sceny i Pana Jezusa w Monstrancji. Trzymaliśmy krzyże i zapalone świece w dłoniach, Księża prowadzili modlitwy. Trochę żałowałam, że nie mogę w tej chwili wpatrywać się w Jezusa ukrytego w Hostii Świętej. Zamknęłam oczy, aby się nie rozpraszać. Wtedy zobaczyłam Pana Jezusa w Monstrancji, że On jest przede mną, przy mnie i mimo, że jestem daleko od sceny to On z ogromną uwagą słucha mojej modlitwy. Poczułam, że On tak stoi przed każdym z nas, kto był na Wielkiej Pokucie, że bardzo uważnie nas słucha. W pierwszej chwili chciałam powiedzieć o tym znajomej, która klęczała obok mnie ale nie chciałam otwierać oczu, żeby nie stracić tego widoku. Chciałam tak trwać przy Nim, z Nim. Jezus naprawdę był blisko każdego z nas. Nie ważne, było miejsce czy blisko sceny czy daleko. Dzięki Wielkiej Pokucie zobaczyłam, że mało żałuje i przepraszam Boga za swoje grzechy. Pokuta zadana po spowiedzi to za mało. Uświadomiłam sobie jak bardzo ja ranię Jezusa swoimi grzechami. 

Dla mnie 15.10 pozostanie na zawsze w sercu. To była łaska wziąć udział w tym spotkaniu. Chcę pokutować dalej za swoje grzechy i grzechy mojej rodziny. Chcę się doskonalić w pokucie. 

Po spotkaniu była we mnie ogromna radość, bo każde spotkanie z Jezusem to łaska. Dziękuję wszystkim, którzy zorganizowali Wielką Pokutę i zespołowi, dzięki któremu uwielbienie Boga było pełne radości. Chwała Panu za Jego Miłość i Miłosierdzie wobec nas grzeszników, a Maryi za Jej wstawiennictwo+

Zgodnie ze słowami z jednej piosenki mogę śpiewać: "Jestem kochany z moim grzechem. Jestem kochany z mą słabością."

Z Bogiem+

Od początku wiedziałem, że muszę być na Wielkiej Pokucie. W jakiejś mierze ze względu na uznanie i zaufanie dla Organizatorów znanych wcześniej z internetu, ale przede wszystkim z intuicyjnie wyczuwanego poczucia obowiązku. Wiedziałem, że prawie na pewno nikt z mojej szerokiej rodziny nie pojedzie  i że powinienem jakoś wystąpić jako jej reprezentant. Już pod koniec września przyszło mi do głowy że powinienem odprawić nabożeństwo pięciu pierwszych sobót wynagradzające Niepokalanemu Sercu Maryi.  Zacząłem zatem w pierwszą sobotę października. Myśl o wynagradzaniu w jakiś sposób za grzechy swoje i innych ludzi towarzyszy mi od tego dnia cały czas.

To poczucie było tak silne w Częstochowie że w czasie modlitwy prowadzonej przez ks. Piotra Glasa przed oczami przesuwały mi się konkretne twarze moich krewnych i niektóre jawne grzechy popełniane w mojej rodzinie - rozwody, pijaństwo, aborcje, agresywna niewiara, bluźnierstwa, materializm, kłótnie. Także moje osobiste grzechy, których sporo nazbierało się przez 47 lat mojego życia.

Muszę przyznać, że aby tam się znaleźć musiałem pokonać spory duchowy opór. Nagle pojawiło się tysiące powodów, aby nie jechać: zimno, zmęczenie, mnożące się wątpliwości, pokusa ograniczenia się tylko do obejrzenia transmisji telewizyjnej, a nawet drobne awarie w domu w sobotę rano.  Wsiadłem w końcu do samochodu o 13.00 aby dotrzeć pod Jasną Górę punktualnie o 15.00. Miejsce parkingowe znalazłem - o dziwo -  bez najmniejszego problemu. Na Błoniach uderzył mnie panujący tam wielki spokój. Stutysięczny tłum i ogromny pokój. Ludzie spowiadali się, słuchali konferencji Ks. Piotra, modlili się. Potem wspaniała Msza Święta pod przewodnictwem Ks. Arcybiskupa Gądeckiego i odczytany na koniec Akt Intronizacyjny. Wierzę, że Wielka Pokuta i czekająca nas Intronizacją są ze sobą ściśle związane.  I wreszcie pełna głębi (powiem jednak szczerze, że głośna  muzyka nie sprzyjała mojemu skupieniu) adoracja.  Czekamy na 19 listopada. Matka Boża i jej Syn nie wypuszczą nas już z ręki. Jezu Ufam Tobie.

Wielka Pokuta na Jasnej Górze była czymś szczególnym. Sam fakt, że wydarzenie odbywało się w miejscu, gdzie króluje nasza Mama, Maryja -  Królowa Polski. Ona wstawiała się  tego wieczoru za nami do Boga  i ochraniała nas. Nie było żadnych egzaltacji czy sztucznych emocji. Wszystko odbywało się w duchu pokuty i uniżenia, włącznie z  Sakramentem Spowiedzi Świętej, dzięki, któremu mogliśmy zwracać się do Boga z czystym sercem. Świadectwo o dzieciach nienarodzonych jednoznacznie  pokazało, że do dzieje się bardzo wiele zła, także w Polsce. Nie możemy tego bagatelizować ani umniejszać. Obecna sytuacja w Polsce, nasza przeszłość i jej konsekwencje, wymaga pokuty. A jeżeli nie wszyscy chcą stanąć w prawdzie przed Bogiem i własnym sumieniem, to własnie my, którym została udzielona łaska wiary, dostrzeżenia tego, mamy się za nimi wstawiać, pocieszyć Boga i prosić Go o litość za tak bolesne dla Niego grzechy. Jestem wdzięczna,że Pan Jezus i Maryja zaprosili mnie, abym mogła uczestniczyć w tym wydarzeniu. Poruszyła mnie postawa tylu tysięcy ludzi i jedność, którą zaprezentowaliśmy na Jasnej Górze. Gotowość do uniżenia się, przeproszenia, przebłagania, nie tylko za swoje grzechy, ale także drugiego człowieka.  Przejechanie tylu kilometrów, aby się ukorzyć przed Bogiem, z krzyżem w ręku, pod gołym Niebem, błagać o Miłosierdzie dla Polski. Wierzę, że 15.10.2016 poruszyliśmy Niebo. Wierzę, że tego wieczoru poruszyliśmy Serce Boga, z którego trysną zdroje Jego Miłosierdzia nad Polską.  A my Polacy nie zmarnujemy tej łaski i w odpowiedzialności przed Bogiem będziemy strzegli naszej wiary i tej iskry, która tego wieczoru wyszła z Polski na świat.

Szczęść Boże,
Jak tylko zobaczyłam info na Facebooku o Wielkiej Pokucie wiedziałam ,ze muszę tam być.Zabralam dzieciaki i przyjechałam. Zdziwiona byłam tak duża ilością ludzi młodych i w średnim wieku  zwłaszcza młodych mężczyzn do tej pory przyzwyczajona byłam do obecności głównie kobiet i to w średnim bądź starszym wieku.Bardzo mnie to podbudowało , ze budzą sie mężczyźni i dają świadectwo swojej wiary. Głęboko przeżyłam katechezę ojców misjonarzy z Brazyli z wieloma elementami humorystycznymi i angażującym wiernych ruchowo  rozluźniano to atmosferę i pozwalało zapoznać sie z osobami wokół nas. Modlitwy o przebaczenie odkryły we mnie nieuswiadomione do tej pory rany związane z historia mojej rodziny i ukrytej niechęci wobec innych narodów, było to bardzo potrzebne i pomogło mi uwolnić sie od nich. Modlitwy o uwolnienie wzbudziły we mnie nadzieje i radość, ze Polska   obudzi sie z odrętwienia i przemieni sie w prawdziwie wolny i oddany Bogu naród. Po powrocie do domu czułam wielka radość i nadzieje, że Polacy obudza sie i przemienia swój kraj i Europę. Czekam na dalsze takie inicjatywy.Niech Duch Święty Was prowadzi.
Magdalena

Szczęść Boże :)

Na Wielką Pokutę przyjechałam w pielgrzymce autokarowej z osobami, których nie znałam. Już w czasie drogi oprócz modlitwy – która zazwyczaj pojawia się na pielgrzymkach wydarzyło się coś innego mianowicie jedna z uczestniczek wyjazdu wyjęła z plecaka dodatkowe krzyże – z odzysku i pytała czy ktoś nie ma swojego i chce dostać „w prezencie". Ludzie brali te krzyże jako największą świętość całowali, a nauczycielka religii powiedziała, że teraz ten krzyż będzie zabierać na lekcje. 

Jak dojechaliśmy na miejsce praktycznie każda część była wyjątkowa. A nawet podczas przerwy obiadowej panowała Rodzinna atmosfera np. nieznane sobie osoby przekazywały na czas „wizyty" w Tojtojku cały swój tymczasowy dobytek w ręce osoby która stała za nią.

Jeżeli chodzi o czas modlitwy to najbardziej dotarło do mnie wyśpiewane „Amen, amen, amen...". Zamknięte oczy, podniesione do góry ręce, leki wiatr prawie, że dotykający rąk - jakby sam Duch Święty ich dotykał i mega poczucie wolności. Drugim wielkim wydarzeniem była właśnie sama modlitwa przebłagalno – uwolnieniowa prowadzona przez ks. Piotra. Udało mi się być bardzo blisko samego centrum wydarzeń. Dym unoszący się z kadzelnicy wędrujący prosto do nieba, otwarte niebo z przybywającymi i modlącymi się świętymi polskimi, dusze świętych zmarłych nieznanych... coś naprawdę mega. Trzymając krzyż w górze gdy mdlały już ręce modliłam się do swojego Anioła Stróża by je podtrzymywał. Wszyscy byli bardzo zaangażowani. Ks. Dominik było widać, że cały czas otacza modlitewnie ks. Piotra, a Matka Boża nie dopuszcza by wydarzyło się coś co mogłoby przerwać to potężne wołanie do Boga. A potem pokój i radość... i czekanie na Apel. Jak wyjeżdżaliśmy z Częstochowy ok. 22 zaczęło padać i padało przez całą drogę (prawie 5 godzin). Jak w wyśpiewywanej podczas godzin przedpołudniowych pieśni „Ześlij deszcz, ześlij deszcz, otwórz nam bramy do nieba".

Dużo ludzi modliło się z nami za pośrednictwem internetu i telewizji. Moja Mama z zapaloną gromnicą w jednej ręce i Różańcem w drugiej z wielkim przejęciem uczestniczyła w całym nabożeństwie za pośrednictwem telewizji właśnie. 

Przez ostatnie dni przesłuchiwałam jeszcze całe spotkanie na YT, ciesząc się i modląc i utrwalając w pamięci to co się działo i czego doświadczyłam. 

Bogu w Trójcy Przenajświętszej i Maryji naszej cudownej Opiekunce, Matce i Królowej niech będą dzięki. A owoce tego spotkania niech sięgają wieczności. 

Przeżyłam wielką pokute bardzo osobiście.Tam było czuć miłość Bożą namacalne całe moje serce było ogarnięte @ ciepłem wogole nie chciało mi się jeść  .Jedynie się modlic. Czuje sie silniejsza Dzięki Ci Panie za twą miłość do nas grzeszników .

Niech Was Bóg błogosławi za to Wielkie Dzieło! Oczywiście, byliśmy na Jasnej Górze od samego początku do końca- nasza grupa była umiejscowiona w pobliżu ogrodzenia ale za nami było jeszcze mnóstwo ludzi i stale dochodzili nowi. Jak tylko zobaczyłam pierwszy zwiastun Wielkiej Pokuty, pomyślałam: muszę tam być, choćby nie wiem co! To pragnienie było tak mocne, że nic nie mogło go powstrzymać... a przecież dopiero, co urodziłam dziecko :) Jak tylko ogarnęłam się po cesarce, myśl znowu wróciła i za każdym komunikatem w radio lub ulotce na stronie, serce zaczynało mocniej bić. Powiedziałam do męża: nie wiem jak Ty, ale ja muszę być w Częstochowej 15.10- możesz się zabrać ze mną (sic!) Tak naprawdę to powyżej 100 km jeszcze nie jechałam a do Częstochowy mamy ok. 3 godz. jazdy :) Ale to był chwyt na jego męską dumę. Oczywiście, zdecydowaliśmy się jechać całą rodziną, w szóstkę. No ale cały czas chodziło nam po głowie, że są ludzie, którzy nie mają się jak dostać na Pokutę a bardzo chcą tam być. Postanowiliśmy nie być egoistami- mąż zapytał: to co, bierzemy się za to? Miałam doświadczenie organizowania wyjazdu np. na Stadion w 2013 r. i 2015 r. , ale wtedy pojechaliśmy bez dzieci! W ciągu 3 dni poszły ogłoszenia do naszych kościołów parafialnych, pocztą pantoflową do znajomych i nieznajomych i po 1,5 tygodnia zapełniliśmy 66-osobowy autokar :) Nawet zaczęłam zapisywać osoby na listę rezerwową. Ale im bliżej wyjazdu, tym bardziej pogoda dawała do wiwatu- część ludzi się rozchorowała, ale reszta zapowiedziała, że jakakolwiek pogoda by nie była, w końcu jedziemy na Pokutę i choćby przyszło cały dzień stać w deszczu- przyjmiemy to w pokorze. Jedynie myśl o tym, żeby nie było za zimno dla maleńkiego dziecka zajmowała mioją głowę dopóki nie powiedziałam Matce Bożej- jedziemy pokutować cała rodziną- zatroszcz się, proszę o Maleńką, w końcu jast cała Twoja (to historia na osobny mail). W niedzielę 9.10 pojechaliśmy na Marsz dla Życia i Rodziny do Limanowej i stwierdziliśmy, że teraz możemy jechać bo zahartowaliśmy Małą :) Od poniedziałku  lał deszcz i było zimno. I tak do piątku-  a w piątek słońce i zimny, przenikliwy wiatr ale my nabieramy nadzieii. W sobotę godz. 4.00 pobudka i pakowanie wszystkim prowiantu oraz rzeczy dla Małej. Jedziemy!!! O 6.00 umówiłam się z ludźmi na parkingu a tutaj niespodzianka:  autobusu nie ma. Co jest grane?  Dzwonię do tych osób- nie odbierają, więc czekamy dalej cierpliwie, wiedząc, że mamy spory zapas czasu. Wreszcie autobus przyjeżdża i startujemy w Imię Boże. Mieliśmy opóźnienie z powodu osób, które pomyliły miejsce startowe autokar. Mamy dobry czas więc  nie denerwujemy się tylko oddajemy się modlitwie. Po przyjeździe na miejsce wita nas słońce a my już odczuwamy ważność tego Wydarzenia. Lokujemy się na tyłach, prawie pod toi-toiami, za nami trwa spowiedź. Mamy swój namiot 2-osobowy, gdzie na czas karmienia i przewijania chowamy się z 7-tygodniową Miriam Faustyną oraz moja siostra z półroczną Agatką. Są z nami jeszcze dziaciaki w wieku 4,5 i 6 lat a także 10, 11 i 15 lat. Pokutujemy: jak wszyszy to wszyscy, od małego do dużego. Czas płynie a my słuchamy konferencji, karmimy, przewijamy i jesteśmy całym sercem wdzięczni Bogu za to, że jesteśmy tam wszyscy razem- ci najmłodsi mniej świadomi powagi chwili ale starsze dzieci- przejęte modlitwą. Wracamy do domu- jest godzina 00.20 a my zmęczeni ale szczęśliwi, lżejsi o nasze grzechy i przewinienia, które skonfrontowaliśmy i nazwaliśmy po imieniu. Zaczynamy Nowe Życie, umocnieni pokutą z postanowieniem zmiany na lepsze. I to nie nasza, rodziców inicjatywa ale naszych synów, którzy mogli wziąć udział w tej Narodowej Pokucie. Przez 4 lata mieliśmy Narodowe Rekolekcje (o. John Bashobora), następnie Narodowa Pokuta (o. Henrique i Antonello, oraz ks. Piotr Glas, ks. Dominik Chmielewski i inni) a teraz czekamy na Wielkie Wydarzenie historyczne w wymiarze społecznym i duchowym 19. listopada w Łagiewnikach. Tutaj musi być Wielka Zmiana !!! To był błogosławiony czas! Zostawiliśmy pod Jasną Górą ciężar naszych win, obnażyliśmy naszą słabość- codziennie słyszę od moich synów, że musimy zacząć na nowo zmieniać się na lepsze bo już odpokutowaliśmy i teraz musimy się pilnować :) Ot, taka ich dziecięca filozofia ale jakże świadoma. Jeszcze raz dziękujemy za wszystko. Z Bogiem,

To spotkanie, było najpiękniejszym wydarzeniem w jakim uczestniczyłam. Wspaniali prowadzący i tysiące ludzi którzy pragną zmiany w życiu, pragną Boga, wybaczenia. Dziękuję za to piękne spotkanie.

Myśli moje - błogosławcie Pana
Duszo moja - błogosław Pana
Serce moje - błogosław Pana
Uczynki moje - błogosławcie Pana
Ręce moje - błogosławcie Pana♡ ♡ ☆ ☆

Ksiądz Piotr Glass zdemaskował nam przeciwnika, który w tym właśnie czasie zabija dusze, usypia sumienia, pokazuje zło jako dobro, atakuje poprzez media, zagłusza w naszych sercach głos Boga, który mówi ...słuchaj Izraelu, Ja Jestem..

Przebaczm wszystko wszystkim i proszę Cie Panie o Twoje Miłosierdzie dla mnie mojej rodziny dla Polski i całego świata.Panie wybacz nam.

zmiłuj się Boże nade mną w ogromie swej miłości zgładź moją nieprawość obmyj mnie zupełnie z mojej winy
i oczyść mnie z grzechu mojego uznaję bowiem nieprawość moją a grzech mój jest zawsze przede mną.

 Chwalę Ciebie Panie i wywyższam, wznoszę w górę moje ręce uwielbiając Imię Twe, bo Wielkiś Ty, Wielkie Dzieła czynisz dziś, nie dorówna Tobie nikt, nie dorówna Tobie nikt.

 Przeżycie duchowe nie do opisania Dziękujemy Bogu że mogłyśmy tam być.

Maryjo, kocham Cię, oddaje Ci Matko całe nasze życie, nasze malżeństwo i naszą przyszłą rodzinę, abyś dała je Twojemu Synowi, Matko módl się za nami, abysmy byli wierni Chrystusowi na zawsze. Amen

To spotkanie, było najpiękniejszym wydarzeniem w jakim uczestniczyłam. Wspaniali prowadzący i tysiące ludzi którzy pragną zmiany w życiu, pragną Boga, wybaczenia. Dziękuję za to piękne spotkanie.

To nie wszystko, że tam byliśmy. To dopiero początek nawracania do Boga. Teraz ciężka praca nas czeka,żeby sprostać standardom Boga musimy nauczyć się stosować PRAWA BOŻE w codziennym życiu. Nie chodzi,o to abyśmy tylko przeprosili BOGA, ale żebyśmy walczyli ze swoimi skłonnościami do grzechów, żebyśmy zmieniali się w każdej plaszczyżnie biorąc pod uwagę Prawo Boże przy decydowaniu.

Wracając ze spotkania, dziękowałam Bogu że jestem Polką, że żyję w kraju, który ma ducha walki, w kraju który potrafi się podnieść ze zgliszczy. I z takich właśnie zgliszczy duchowych podniosło to spotkanie wielu Polaków. To było tak mocne jak wezwanie Ojca Św. Jana Pawła II : ,, Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi,,
Teraz tylko czekać na owoce.
Chwała Ci Panie za ten czas.