Misjonarka z północnego Kazachstanu

O Wielkiej Pokucie dowiedziałam się „przypadkiem” przez Skypa, od 80 letniej p.Teresy z Polski, która powiedziała, że się wybiera 15 października do Częstochowy. Zaczęłam szukać informacji w Internecie, ale nic nie mogłam znaleźć na katolickich portalach. Dobrze, że  trafiłam na Waszą stronę.

Od samego początku czułam, że jest to coś, w czym chcę uczestniczyć. Wydrukowałam teksty i zaczęłam codziennie odprawiać Jerycho. Moje serce napełniło się nieoczekiwaną radością i światłem. Godziny modlitwy mijały jak jedna minuta. Nagle okazało się, że szybciej wykonuję to, co mam do zrobienia i pozostaje jeszcze dużo wolnego czasu!

Powysyłałam znajomym link do Wielkiej Pokuty, żeby duchowo łączyli się z tym wydarzeniem.

Wprost nie mogłam doczekać się 15 października.

Po katechezie wróciłam do domu i włączyłam komputer. Boże, spraw, żeby był Internet! Był! Na Jasnej Górze trwała Koronka do Miłosierdzia Bożego, u nas mijała 19.00. Przez pięć kolejnych godzin, do północy, nie odrywałam się od ekranu. Serce biło mi jak młotem, do oczu napływały łzy żalu i wdzięczności. Modliłam się z tysiącami moich Rodaków i wprost namacalnie czułam, jak spływa na nas Miłość i Miłosierdzie. Jakby Wielka Światłość zstępowała na ziemię. Tego nie da się wyrazić żadnymi słowami.

Przez następne dni mogłam mówić tylko o tym wydarzeniu. Miałyśmy akurat kilkudniowe spotkanie sióstr misjonarek posługujących w diecezji Astana, więc opowiadałam, komu się dało.

Wielka Pokuta w znaczący sposób zmieniła moją codzienność. Ożywiła wiarę, wlała  nadzieję,  dodała nowego zapału do … pokutowania. Tyle razy słyszałam to biblijne wezwanie Matki Bożej, a dopiero teraz tak jasno zaczęłam je rozumieć. To takie proste: zamiast się denerwować, że coś układa się nie po mojej myśli, że znów trzeba coś za kogoś zrobić, po prostu staram się to przyjąć w duchu pokuty. Najlepszą pokutą jest przyjmowanie z miłością wszystkich okoliczności życia.

Dziękuję Bogu za ludzi, którzy przygotowali i poprowadzili Wielką Pokutę.