Niech Was Bóg błogosławi za to Wielkie Dzieło! Oczywiście, byliśmy na Jasnej Górze od samego początku do końca- nasza grupa była umiejscowiona w pobliżu ogrodzenia ale za nami było jeszcze mnóstwo ludzi i stale dochodzili nowi. Jak tylko zobaczyłam pierwszy zwiastun Wielkiej Pokuty, pomyślałam: muszę tam być, choćby nie wiem co! To pragnienie było tak mocne, że nic nie mogło go powstrzymać... a przecież dopiero, co urodziłam dziecko :) Jak tylko ogarnęłam się po cesarce, myśl znowu wróciła i za każdym komunikatem w radio lub ulotce na stronie, serce zaczynało mocniej bić. Powiedziałam do męża: nie wiem jak Ty, ale ja muszę być w Częstochowej 15.10- możesz się zabrać ze mną (sic!) Tak naprawdę to powyżej 100 km jeszcze nie jechałam a do Częstochowy mamy ok. 3 godz. jazdy :) Ale to był chwyt na jego męską dumę. Oczywiście, zdecydowaliśmy się jechać całą rodziną, w szóstkę. No ale cały czas chodziło nam po głowie, że są ludzie, którzy nie mają się jak dostać na Pokutę a bardzo chcą tam być. Postanowiliśmy nie być egoistami- mąż zapytał: to co, bierzemy się za to? Miałam doświadczenie organizowania wyjazdu np. na Stadion w 2013 r. i 2015 r. , ale wtedy pojechaliśmy bez dzieci! W ciągu 3 dni poszły ogłoszenia do naszych kościołów parafialnych, pocztą pantoflową do znajomych i nieznajomych i po 1,5 tygodnia zapełniliśmy 66-osobowy autokar :) Nawet zaczęłam zapisywać osoby na listę rezerwową. Ale im bliżej wyjazdu, tym bardziej pogoda dawała do wiwatu- część ludzi się rozchorowała, ale reszta zapowiedziała, że jakakolwiek pogoda by nie była, w końcu jedziemy na Pokutę i choćby przyszło cały dzień stać w deszczu- przyjmiemy to w pokorze. Jedynie myśl o tym, żeby nie było za zimno dla maleńkiego dziecka zajmowała mioją głowę dopóki nie powiedziałam Matce Bożej- jedziemy pokutować cała rodziną- zatroszcz się, proszę o Maleńką, w końcu jast cała Twoja (to historia na osobny mail). W niedzielę 9.10 pojechaliśmy na Marsz dla Życia i Rodziny do Limanowej i stwierdziliśmy, że teraz możemy jechać bo zahartowaliśmy Małą :) Od poniedziałku lał deszcz i było zimno. I tak do piątku- a w piątek słońce i zimny, przenikliwy wiatr ale my nabieramy nadzieii. W sobotę godz. 4.00 pobudka i pakowanie wszystkim prowiantu oraz rzeczy dla Małej. Jedziemy!!! O 6.00 umówiłam się z ludźmi na parkingu a tutaj niespodzianka: autobusu nie ma. Co jest grane? Dzwonię do tych osób- nie odbierają, więc czekamy dalej cierpliwie, wiedząc, że mamy spory zapas czasu. Wreszcie autobus przyjeżdża i startujemy w Imię Boże. Mieliśmy opóźnienie z powodu osób, które pomyliły miejsce startowe autokar. Mamy dobry czas więc nie denerwujemy się tylko oddajemy się modlitwie. Po przyjeździe na miejsce wita nas słońce a my już odczuwamy ważność tego Wydarzenia. Lokujemy się na tyłach, prawie pod toi-toiami, za nami trwa spowiedź. Mamy swój namiot 2-osobowy, gdzie na czas karmienia i przewijania chowamy się z 7-tygodniową Miriam Faustyną oraz moja siostra z półroczną Agatką. Są z nami jeszcze dziaciaki w wieku 4,5 i 6 lat a także 10, 11 i 15 lat. Pokutujemy: jak wszyszy to wszyscy, od małego do dużego. Czas płynie a my słuchamy konferencji, karmimy, przewijamy i jesteśmy całym sercem wdzięczni Bogu za to, że jesteśmy tam wszyscy razem- ci najmłodsi mniej świadomi powagi chwili ale starsze dzieci- przejęte modlitwą. Wracamy do domu- jest godzina 00.20 a my zmęczeni ale szczęśliwi, lżejsi o nasze grzechy i przewinienia, które skonfrontowaliśmy i nazwaliśmy po imieniu. Zaczynamy Nowe Życie, umocnieni pokutą z postanowieniem zmiany na lepsze. I to nie nasza, rodziców inicjatywa ale naszych synów, którzy mogli wziąć udział w tej Narodowej Pokucie. Przez 4 lata mieliśmy Narodowe Rekolekcje (o. John Bashobora), następnie Narodowa Pokuta (o. Henrique i Antonello, oraz ks. Piotr Glas, ks. Dominik Chmielewski i inni) a teraz czekamy na Wielkie Wydarzenie historyczne w wymiarze społecznym i duchowym 19. listopada w Łagiewnikach. Tutaj musi być Wielka Zmiana !!! To był błogosławiony czas! Zostawiliśmy pod Jasną Górą ciężar naszych win, obnażyliśmy naszą słabość- codziennie słyszę od moich synów, że musimy zacząć na nowo zmieniać się na lepsze bo już odpokutowaliśmy i teraz musimy się pilnować :) Ot, taka ich dziecięca filozofia ale jakże świadoma. Jeszcze raz dziękujemy za wszystko. Z Bogiem,